Choroba przyszła po cichu, ukrywając się pod maską niewinnego bólu

Na początku nic nie zwiastowało tragedii. Niewinny z pozoru ból w pośladku, który miał być efektem przeciążenia lub rwy gruszkowatej okazał się rzadkim i bardzo agresywnym mięsakiem Ewinga miednicy (w tej chwili w zaawansowanym stadium). Guz rósł, a wraz z nim lista objawów – ból głowy, szyi, kręgosłupa i nóg, obrzęki, mrowienia dłoni, utrata czucia w tylnej części lewej nogi.
Jeszcze niedawno Łucja nie mogła ani siedzieć, ani chodzić – każdy ruch był źródłem cierpienia. Dziś, po miesiącach intensywnego leczenia, porusza się o własnych siłach. To jednak dopiero początek drogi, na której stawką jest jej życie.

Nieoperacyjny przeciwnik

Umiejscowienie guza uniemożliwia operację. Jedyną szansą na pokonanie choroby jest połączenie chemio- i radioterapii z immunoterapią, która może zatrzymać rozwój nowotworu i chronić przed wznową.

Problem w tym, że Łucja trafiła do grupy kontrolnej w badaniu klinicznym – refundacja immunoterapii jest niemożliwa. Pozostaje jedyna droga: prywatne leczenie.
Koszt? 200 tysięcy złotych za jeden wlew. Potrzebnych jest minimum sześć – łącznie 1 200 000 złotych.

Granica życia

Choroba już raz zabrała Łucję na krawędź. W grudniu, po kolejnym cyklu chemii, w organizm wdała się groźna bakteria. Wstrząs septyczny, OIOM, intubacja – lekarze walczyli o każdą sekundę jej życia. Wygrała. Wróciła do rodziców, ale strach przed kolejnym kryzysem wciąż jest z nimi.
Łucja przeszła radioterapię miednicy (30 naświetleń), dwa przeszczepy flory bakteryjnej, niezliczone przetoczenia krwi i płytek, a każdy dzień oznacza ryzyko kolejnych powikłań.

Dziewczynka o złotym sercu

Łucja to nie tylko uzdolniona muzycznie i plastycznie dziewczynka. To osoba o wielkim sercu, zawsze gotowa do pomocy. Dziś sama potrzebuje wsparcia, by móc wrócić do gry na skrzypcach, do szkoły, do normalnego życia.